„Oto siewca wyszedł siać”. Skąd przyszedł Ten, który jest wszędzie, który napełnia cały wszechświat? Jak wyszedł? Nie materialnie, ale rozporządzeniem swojej opatrzności wobec nas: zbliżył się do nas, przybierając nasze ciało. Skoro nie możemy iść aż do Niego, bo nasze grzechy wzbraniają nam dostępu, to On przychodzi do nas. Dlaczego wyszedł? Żeby zniszczyć ziemię, gdzie roiło się od cierni? Żeby ukarać rolników? Nie. Przychodzi uprawiać tej ziemi, zająć się nią i zasiać na niej słowo świętości. Ponieważ zasiew, o którym wspomina, to w rzeczywistości Jego nauka; dusza ludzka jest polem, a On sam siewcą. […]
Słusznie zarzuciłoby się rolnikowi takie marnotrawstwo w sianiu. Ale kiedy chodzi o sprawy duchowe, kamień może zamienić się w żyzną ziemię, droga nie musi być deptana przez przechodniów i może stać się uprawnym polem, ciernie mogą zostać wyrwane, by pozwolić ziarnu rosnąć swobodnie. Gdyby nie było to możliwe, nie zasiałby swego ziarna. A jeśli nie następuje przemiana, to nie z winy siewcy, ale tych, którzy nie chcieli się zmienić. Siewca wykonał swoją pracę. Jeśli ziarno zostało zmarnowane, to sprawca tak wielkiego dobra nie jest za to odpowiedzialny.
Zwróć uwagę, że istnieje kilka sposobów na utratę zasiewu. Jedną rzeczą jest obojętne i beztroskie pozwolenie, by zasiew słowa Bożego wysechł, a inną spoglądanie, jak niszczeje pod wpływem pokus… Aby nic podobnego nam się nie przytrafiło, wyryjmy słowo w naszej pamięci, głęboko i z entuzjazmem. Na próżno diabeł będzie wyrywał wokół nas. My będziemy mieć wystarczająco dużo siły, by niczego z nas nie wyrwał.
Live a Reply